Rozdział VI
Edward
Nie minęła godzina, a już podążał w
stronę domu. Towarzysząca mu Julia, cały czas opowiadała o przeróżnych
przygodach i o wielu innych rzeczach. Edward zdumiał się gadatliwością
dziewczyny, ale nie przeszkadzało mu to.
-Raz było nawet tak… że udało mi się
stworzyć fajerwerki. Jedyne co nie wyszło, to to, że tato był zły. Ale za to
miałam fantastyczną zabawę! Mówiłam ci już o tym, że… przeskoczyłam nad Pałacem
Kultury. Wydobyłam z siebie największą moc. I pofrunęłam jak ptak, a raczej…
jak tata. Gonił mnie przez cały dzień. Dobrze, że był wtedy Sylwester. Ludzie
nie mieli… o niczym… pojęcia. A teraz.. tato mnie szuka. A ja, biedna… że
jestem tak zauważalna… chcę wreszcie opuścić swój dom i zamieszkać ze swoim…
chłopakiem. Ma na imię Krzysiek no i cały jest taki boski! Tato się strasznie
sprzeciwia, bo on mieszka na MAGIC ISLAND
i jest cieniem. Ale w
końcu, czy ja też jestem normalna? No nie! Więc tak sobie pomyślałam, że
Krzysiek i ja pobierzemy się. Jakbyś nie wiedział MAGIC ISLAND jest na wschodzie i…
-Zaraz, chwila! Na wschodzie? To
przecież tam przechowują Alicję!
-Tak, tak… Słyszałam o tym. Jest Żywa,
więc bardzo cenna. Powstrzymują się przed zjedzeniem jej do ich uroczystości,
która nazywa się Big
Day. Wtedy są
zabijane wszystkie Żywe. Żywe tzn. bardzo sławne i przerażająco bogate. Cenne i
dla nas, i dla nich. To są te które mają duży udział na tym świecie. Do nich
zaliczasz także TY. Ale nie martw się! Cienie żywią się tylko na MAGIC ISLAND, a ty przecież tam nie pojedziesz, co
nie Edwardzie? – Edward wydusił z siebie uśmiech. Ma tam jechać, żeby nie
wrócić? Cóż, będzie musiał zrobić wszystko co w jego mocy, żeby odebrać Alicję
i powrócić z nią do domu.
-A co powiesz na to, żebyś miała
bezpłatną podwózkę do Krzyśka? – uśmiechnął się – W zamian za to, zapewnisz mi
spotkanie z Alicją. Co ty na to? – Julia się zamyśliła, po czym wykrzyknęła z
radością.
-Zgadzam się na tę propozycję! Jestem
tobie niezmiernie wdzięczna za to, że zabierzesz mnie ze sobą. Wyjedźmy już
dziś! Proszę! Ojczulek za kilka godzin na pewno mnie złapie. Nie chcę tego.
Wyjedźmy! – wydała z siebie głos małej, naburmuszonej dziewczynki. Edward
pokręcił z niesmakiem głową, ale w duszy zgodził się na to. Chciał szybko
zakończyć problem zaginięcia Alicji i z czystym sumieniem powrócić do pracy.
Miał dosyć i był już tą sprawą zmęczony.
Wziął ze sobą tylko szczoteczkę do
zębów, bokserki na zmianę, czystą koszulę i kartę kredytową. Julia, gdy wyszła
wreszcie z łazienki wyglądała znacznie lepiej. Posłała mu przeloty uśmiech i z
ciała trysnęły magiczne iskierki.
-No to… w drogę! – rzuciła Edwardowi
kluczyki od samochodu. – Jedziemy moim! – wskazała na czerwone ferrari i dała
mu znać, żeby otworzył.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz